Opowieść o śliwce w czekoladzie z kawą i kardamonem, która pachnie dawną Galicją i smaku, który uzależnia.
Nie wszystko, co wyjątkowe, powstaje w fabrykach. Czasem rodzi się w ciszy pracowni, zapachu przypraw i ręki rzemieślnika. Tak powstała nasza śliwka galicyjska z kawą i kardamonem – z serca Małopolski, z miłości do smaków, które się pamięta.
Wszystko zaczęło się od zapachu…
Zaczyna się jesienią, kiedy sady w dolinach nad Dunajcem i Wisłoką pachną dojrzałymi śliwkami. Wybierane dla nas są tylko te owoce, które słońce muskało wystarczająco długo. Mięsiste, ciemnogranatowe, słodko-winne. Każda z nich traktowana jest z szacunkiem – jakby była jedyną.
Śliwki są następnie powoli kandyzowane . W naturalnych syropach, bez sztuczności. Potem przychodzi czas na coś, co czyni je naprawdę niezwykłymi: mieszankę kawy i kardamonu, która przenosi smak w zupełnie nowy wymiar – głęboki, zmysłowy, lekko orientalny. Tak pachniały kiedyś galicyjskie kawiarnie Krakowa i Lwowa.
Na koniec – dotyk kakao i kąpiel w czekoladzie. Ale nie byle jakiej – tylko tej, którą sami wybraliśmy: wysokogatunkowej, gęstej, aksamitnej. Nie za słodkiej. Takiej, która nie zagłusza, tylko podkreśla. Smak, historię i pasję.
Śliwka, która mówi: „To jest zrobione ręcznie. I z sercem.”
Każda śliwka przechodzi przez ludzkie dłonie – od owocu aż po ostatni ruch. Oprószamy ją kakao , a potem zanurzamy w czekoladzie. To nie przemysł. To rzemiosło. To Alta Saska – manufaktura z Małopolski, w której wierzymy, że smak ma znaczenie tylko wtedy, gdy stoi za nim człowiek.
I właśnie dlatego nasza śliwka w 2024 roku uzyskała wyróżnienie podczas Targów World Food Warsaw.
Jury nie miało wątpliwości – ten smak to więcej niż produkt. To opowieść o miejscu, o czasie i o duszy.
Dziś nosi również znak Made in Małopolska. Dla nas to nie tylko etykieta. To zobowiązanie, by pokazywać światu, że najlepsze rzeczy wciąż powstają tu, gdzie korzenie są silne, a smak – prawdziwy.
Komu dać śliwkę galicyjską?
Przyjacielowi, który ceni smak z klasą
- Gościowi z zagranicy, który chce zabrać Małopolskę do walizki
- Sobie – bo życie jest za krótkie na przeciętne słodycze
- Partnerowi w biznesie – zamiast kolejnej butelki wina
